Film produkcji Netflixa, który wzrusza, przeraża i zmusza do refleksji.
Główną bohaterką jest Ellen – 20-letnia artystka zmagająca się z anoreksją ma za sobą kilka nieudanych kuracji, które miały zmienić jej tragiczny stan rzeczy ale żadna z nich nie okazała się być skuteczna lecz to nie jedyny problem z którym boryka się młoda dziewczyna. W walce z chorobą nie pomaga jej sytuacja rodzinna. Matka dziewczyny oznajmiła, że jest lesbijką i wyprowadziła się razem ze swoją partnerką do Arizony gdzie bardzo by chciała gościć Ellen ale nie jest na to jeszcze gotowa. Bohaterka zamieszkuje razem ze skupioną tylko na sobie macochą (Carrie Preston), jej córką (Liana Liberato) oraz ojcem którego nigdy nie ma w domu. Rozwiązaniem jej problemu ma być terapia u doktora Williama Beckhama, który prowadzi w specjalnie przygotowanym domu specjalne zajęcia dla młodych ludzi z problemami. Wzajemnie wspierają się w walce o zdrowie i motywują jeden drugiego, bo w końcu kto lepiej zrozumie jednego anorektyka niż drugi anorektyk? Jedynym mężczyzną wśród pacjentów jest pochodzący z Londynu Luke, którego karierę utalentowanego tancerza przerwała kontuzja kolana. Od pierwszych chwil zwraca on uwagę na Ellen…
„To the bone ” czyli Aż do kości świetnie ukazuje ludzi którzy cierpią nie tylko na uzależnienia związane z odżywianiem. Jego celem nie jest bowiem wprowadzenie widza w depresję, lecz podarowanie nadziei, że nawet w najtrudniejszych chwilach, znajdą się te szczęśliwe momenty. Autorka pokazuje przede wszystkim, że aby wyzdrowieć trzeba tego chcieć. Nie ma jednego scenariusza. Jednej recepty na szczęście i życie. Każdy sam musi zrozumieć po co i czy chce żyć. Podoba mi się że film nie daje odpowiedzi, dlaczego tak naprawdę ktoś cierpi na zaburzenia odżywiania, bo powodów może być wiele…