Urodziłam się na Białorusi, tam też zaczęłam chodzić do szkoły, jednak musiałam pozostawić swoje koleżanki i wszystko, co kochałam i przyjechałam do Polski. Chociaż jestem tu już 5 lat, to każdy powrót do moich miejsc dzieciństwa jest dla mnie wielkim przeżyciem.
Minęło już 2 lata od czasu, gdy po raz ostatni byłam w Białorusi. Bardzo tęskniłam za swoim prawdziwym domem i przyjaciółmi. Rodzina stąd porozjeżdżała się na różne końce świata i swoich ciotecznych braci i sióstr nie widziałam od wieków. I w sumie przyzwyczaiłam się, że ich nie ma, dlatego najbardziej tęskniłam za przyjaciółkami, z którymi widziałam się wcześniej codziennie, którym mówiłam wszystkie swoje tajemnice i zwierzenia, do których naprawdę tak bardzo się przywiązałam. Rozmawiałam z nimi na różnych portalach, ale to przecież nie to samo…
Któregoś dnia, z samego rana, gdy jeszcze bardzo chciałam spać weszła do pokoju mama i powiedziała: „zbieraj szybko swoje rzeczy, za chwilę jedziesz na Białoruś”.
Myślałam, że to żart i powiedziałam mamie, żeby dała mi pospać w spokoju, ale mama jeszcze raz powtórzyła swoje słowa, dodała tylko, że wujek będzie za 30 minut. Wtedy zerwałam się z miejsca i pobiegłam zbierać swoje najbardziej potrzebne rzeczy. Wujek już przyjechał, ja pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyliśmy w drogę. Z całego tego pośpiechu zapomniałam paszportu i musieliśmy się wracać z powrotem.
Jechaliśmy przez 7 godzin i nareszcie byliśmy już na miejscu. Pierwsze co zrobiłam? Oczywiście, że pobiegłam do dziewczyn. Przez cały czas miałyśmy o czym rozmawiać, ciągle był śmiech, opowiadałyśmy sobie jakieś swoje historie i robiłyśmy różne głupoty. Przez cały czas towarzyszyło mi bardzo przyjemne uczucie, czułam się tak swobodnie, wiedziałam, że mogę powiedzieć wszystko i nie muszę się niczego wstydzić i uważać, żeby nie powiedzieć jakiejś głupoty.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby Liana i Sasha nie musiały chodzić do szkoły. To była jedyna przeszkoda, która uniemożliwiała nam spotkanie się w każdej chwili. Bardzo brakowało mi ich, może dlatego, że byłyśmy razem można powiedzieć od urodzenia. Byłyśmy dla siebie jak siostry.
Przyszedł piąty dzień, a ja nawet nie zauważyłam, jak ten czas szybko minął… Teraz znowu musiałam zbierać swoje rzeczy, ale po to, żeby wujek mógł mnie odwieść z powrotem do domu. Znowu ten smutek i świadomość tego, że jeszcze długo tu nie wrócę. Niełatwo się żegnać z kimś, do kogo się jest bardzo przywiązanym… Oczywiście jak to ja, żegnając się ze wszystkimi przed wyjazdem ,popłakałam się, pomimo tego, że obiecałam sobie nie płakać. Powiedziałam wszystkim, że będę tęsknić i pojechałam.
Po sześciu godzinach byłam w domu. Tu też za wszystkimi tęskniłam, ale z nimi będę widziała się codziennie, a nie raz na rok albo dwa. Za dwa dni znowu trzeba wrócić do szkoły. Rozmawiając z przyjaciółmi ze szkoły, powoli zaczęła mi przechodzić silna tęsknota za dziewczynami. Nadal trochę tęskniłam i stale utrzymywałam z nimi kontakt, ale ogrom obowiązków sprawił, że już nie mogłam tak dużo z nimi rozmawiać. W wolnej chwili wychodziłam z przyjaciółmi, chociaż często rozmawiałam z Lianą i Sashą. Już tak nie tęskniłam, bo wiedziałam, że w wakacje się z nimi zobaczę.
Cieszyłam się, że mogłam tam pobyć chociaż te pięć dni, bo nie było mnie tam całe dwa lata. Mam nadzieję, że rok szkolny skończy się szybciej niż mi się wydaje i będę mogła znowu się z nimi zobaczyć.
Komentarze ( )