Już cztery lata minęło, odkąd przyjechałam do Polski. Przyzwyczaiłam się do tutejszych zwyczajów, ludzi, zachowań, słów, w sumie to do wszystkiego. Pomimo tego ze mój kraj nie różni się zbytnio od tego to i tak było parę rzeczy , z którymi musiałam się uporać.
Zaczynając od początku… Pamiętam ten dzień, kiedy nareszcie wychodziłam ze starego mieszkania i czułam, że za chwilę zacznę nowe życie. Ta stacja kolejowa, ten pociąg, rzeki, domy, uśmiech na mojej twarzy przez całą drogę. No i wreszcie w Polsce. Uśmiechałam się do wszystkich przechodniów znajdujących obok mnie, nie myśląc nawet , że mogło to być trochę dziwne. Byłam zachwycona nawet zwykłymi blokami, jakie mijałam po drodze. Już weszliśmy do naszego mieszkania i zobaczyłam, że jest jeszcze sporo do ogarnięcia, bo z powodu tak małej ilości mebli w domu, wydawało się być pusto, ale i tak dla mnie wszystko było idealne . Czułam ,jak radość mnie rozpiera od środka, że miałam możliwość zobaczyć nowe, piękne miejsca ,spróbowania czegoś nowego i w ogóle sama świadomość tego , jestem zagranicą powodowała, że nic nie mogło mi zepsuć humoru. Na następny dzień po załatwieniu przez rodziców różnych spraw i dokumentów, poszliśmy do mojej nowej szkoły . Tak naprawdę nawet nie wiem ,o czym wtedy rozmawiali moi rodzice , bo wyszłam na dwór odetchnąć świeżym powietrzem. W drodze powrotnej zostałam okrążona na korytarzu przez uczniów tej szkoły. Pamiętam ,jak zadawali różne pytania , których większości nie rozumiałam , ale przypominam sobie , jak jedna z dziewczyn zapytała mnie czy będę chodziła z nimi do szkoły , a druga odpowiedziała : “Anka cicho, ona nas nie rozumie” . Wtedy zaczęłam się śmiać , a oni pewnie nawet nie wiedzieli, z czego się śmieje. Chwilę później wyszli moi rodzice i poszliśmy do domu. Następnego dnia już przyszłam normalnie do szkoły. Nie znałam za bardzo drogi , więc tata ten pierwszy raz odprowadził mnie do szkoły mówiąc, że powinnam zapamiętać drogę do domu i , ponieważ wrócę
sama. Kiedy już weszłam, pokazali mi moją szafkę, wolne miejsce i normalnie siedziałam na lekcji, rozumiejąc wiele rzeczy, jakie do mnie mówiono. W sumie to języki białoruski i polski są do siebie podobne . Wszyscy ciągle mi zadawali pytania i podawali swoje imiona których i tak nie byłam w stanie zapamiętać. Skończyłam lekcje i wyszłam do domu , a wtedy zobaczyłam, że chmara ludzi idzie ze mną. Najzabawniejsze było to , że się zgubiłam ,wracając do domu a oni ciągle chodzili za mną. W końcu przypomniałam drogę do domu, szłam razem z nimi, słuchając tego, co do mnie mówili. Odprowadzili mnie pod same drzwi i jeszcze czekali, aż wejdę. Bardzo mnie to bawiło. Reszta już była tylko kwestią czasu. W ciągu miesiąca mniej więcej nauczyłam się polskiego i potrafiłam mówić tak ,by inni mogli mnie zrozumieć. Miałam też wiele głupich sytuacji na lekcji , gdy powiedziałam jakieś rosyjskie słowo, co w Polsce wcale nie znaczyło nic dobrego. Cała klasa się śmiała , a pani była zdziwiona , że naprawdę nie wiem, co to znaczy.
Teraz żyje tutaj w Polsce, jak bym mieszkała od zawsze , ale nadal czasem ciągnie mnie do mojej ojczyzny, do przyjaciół, domu , rodziny, nawet po prostu tylko do tego miejsca , które wcześniej oglądałam codziennie . Lubię swoją szkołę i przyjaciół, i nie chciałabym nic zmieniać. Siedzę tylko czasem i wspominam z przyjaciółmi, te wszystkie zabawne chwile , kiedy przyjechałam. Nawet dowiedziałam się od nich o wielu rzeczach, jakie podobno robiłam , a ja nie pamiętam. Ale fajnie jest się czasem pośmiać z tego ,co było. Nic bym nie zmieniła, bo tutaj w Polsce odnalazłam swoje miejsce na ziemi.