trar.jpg

Madryt, 20.11.2020r.

Czasem jest źle. Szkoda tylko, że to moje „czasem” trwa wiecznie.

Zostało 8 dni.

 

 Madryt, 27.11.2020r.

Kolejny raz przekonałam się, że każdy z nas nosi maskę. Życie to jedna, wielka, niekończąca się gra.

Boję się jutra…

 

 

Madryt, 28.11.2020r.

Nadszedł ten dzień. Dzisiaj mija 19 lat od mojego przyjścia na świat, zresztą kogo to obchodzi? I tak nie mam nikogo, kto by się mną interesował czy pamiętał o moich urodzinach. Dzisiaj jest dzień, w którym trzeba nałożyć ,,szczęśliwą maskę’’ i udawać kolejny raz, że wszystko jest w porządku. Tak jest prościej, dużo prościej. Można uniknąć pytań: ,,czy coś się stało ?”, można uniknąć troski, fałszywej troski, fałszywego zainteresowania. Każdego dnia zastanawiam się, dlaczego ktoś chce znać moją historię ? – historię dziewczynki z domu dziecka… Ludzka masa interesująca się moim życiem tylko po to, by móc poudawać, że ciekawi ich mój los, że są gotowi pomóc, że współczują, a przy okazji tworzyć wymyślone historie mojego życia, mieć temat do plotek, złośliwych plotek , będących najsmaczniejszą pożywką dla tych obłudnych istot, a sprawiające mi tyle bólu. Człowiek nie potrzebuje broni,  aby zabić, wystarczy słowo, słowa, okrutne słowa, które wiedzą, jakie struny naszej duszy poruszyć, by sprawić ból, który nie przemija. Wszyscy myślą, że jestem silna, niezniszczalna, że opinia ludzi mnie nie obchodzi, że życie obeszło się ze mną bardzo brutalnie i nic nie jest w stanie mnie złamać. Wszystko to pozory, jesteśmy mistrzami budowania pozorów, a to wspaniała rodzina, a to cudowny mąż, a to atrakcyjna praca, a to silna dziewczyna o twardej osobowości, która wewnątrz jest miękka jak wata,  którą boli każde słowo, głupie spojrzenie czy kolejna plotka. Zbudowałam wokół siebie skorupę, grubą na 2 metry, nikt przez nią nie przejdzie, nikt się nie odważy przeniknąć, obdarzony krztą zaufania. Nie, nie, nie.  Nigdy więcej nie pozwolę się zranić – nie będzie kolejnego razu.  Tylu ludzi mnie zdradziło. Ludzka fałszywość nie ma granic…

Czy to nie jest głupie ? Mamy XXI wiek, a ludzie niszczą się wzajemnie, są zazdrośni, zawistni o wszystko. Głupi iPhone czy piątka ze sprawdzianu i już jesteś odmieńcem. Życie nie jest sprawiedliwe, ale ja tego nie zmienię, mogę tylko postępować zgodnie z samą sobą. Najbardziej doceniamy to, na co sami ciężko zapracowaliśmy.  Ja zawsze marzyłam, by mieć kochającą, wspierająca mnie rodzinę, mamusię i tatusia tylko na własność, czy to tak dużo ?

Chciałam miłości, nic więcej. Żadne pieniądze się dla mnie nie liczyły. Za nie kupimy tylko rzeczy materialne, ale co mi po nich ? Uczucia się nie kupi. I co ? Oczywiście, jak zwykle NIC. Gdy byłam maluszkiem, non stop się kłócili, lepiej było nie wychodzić z pokoju, by nie oberwać, by nie zostać wyzwanym… a potem wszystko się waliło jak kostki domina.. najpierw śmierć mamy, potem ojca. Kochałam ich, mimo że było ciężko.. W wieku 5 lat trafiłam do domu dziecka. Przeżyłam to strasznie. Zamknęłam się w sobie. Odgrodziłam od świata. W szkole mówili na mnie dziwoląg. Od każdego uciekałam, każdego się bałam dopuścić do siebie, by mnie nikt więcej nie zranił. Już wystarczy dziur w moim sercu. Pewnego dnia  postanowiłam coś zmienić. W gimnazjum zawsze starałam się być uśmiechnięta. Nie chciałam, by ktokolwiek poznał moją historię. Chciałam zamknąć tamten rozdział na zawsze i cieszyć się życiem. Jednak nie potrafiłam. Mimo że zaczęłam ufać ludziom, spotkałam kilku, którzy pokazali mi, że jednak nie warto. A ja nie potrafiłam dłużej udawać. Jestem chyba słabą aktorką.

Mimo że nikt nie wiedział, co się wydarzyło, ja nie potrafiłam nigdy nawiązać znajomości…Byłam samotną, dobrą uczennicą, która miała znajomych wtedy, gdy potrzebowali lekcji czy ściągnąć na sprawdzianie. Szkoda, że w takich chwilach ma się zawsze tylu ,,przyjaciół’’. Na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć, ile osób mówi mi ,,cześć” w szkole, mimo to nigdy nie trafiłam na osobę, której mogłabym się zwierzyć…

Moje życie to jedno wielkie przedstawienie w teatrze, ciągle gram, według scenariusza, który sama piszę. Na razie wychodzi mi to świetnie, szkoda tylko, że jest to ten czarny scenariusz…

Chciałabym uciec. Ale dokąd? Nie mam rodziny, nie mam pieniędzy, jestem niezdarą. Nie chcę się nad sobą użalać, bo posiadam to, co  jest najcenniejsze, co jest jeszcze przede mną, mimo że rysuje się w czarnych kolorach  – ŻYCIE. Mimo że uśmiech maskuje to, co naprawdę we mnie siedzi, chyba cieszę się z tego, że żyję…

 

Madryt, 29.11.2020r.

 

Wiedziałam, że nikt nie pamięta o moich urodzinach. Jakbym nie istniała. Ale poznałam pewną dziewczynę – Elisabeth, mogę powiedzieć, że odmieniła moje życie. Dała mi siłę do walki… Dzięki niej podjęłam decyzję. Wiem już, co zrobię z własnym życiem. W przyszłości wyjadę na studia do Londynu, zaadoptuję 3 dzieci i będę szczęśliwa, najszczęśliwsza na całej Ziemi, będę najwspanialszą matką pod słońcem, każdego dnia będę mówiła moim dzieciom, jak bardzo je kocham i ile dla mnie znaczą, one będą całym moim światem, a ja będę zawsze z nimi. Nigdy ich nie opuszczę. Bo tak właśnie wygląda prawdziwa MIŁOŚĆ. Moja mamusia, gdy byłam mała, zawsze powtarzała – ,, WALCZ DO KOŃCA’’.  Walczę i wiesz co – tym razem wygram tę walkę. W końcu nie urodziłam się po to, by przegrać. Czas na zmiany. Czas wziąć się w garść. Nigdy nie zapomnę o tym, co było, bo to będzie zawsze bolało. Ale może właśnie dzisiaj jest dzień, by napisać nowy scenariusz – ,, Ja kontra życie”. Myślę, że to ciekawy tytuł. Może warto spróbować ten kolejny raz? Może się uda? W razie czego noszę ze sobą tyle ,, masek’’, mogę je zmienić w każdej chwili. Ludziom trzeba dawać zawsze do zrozumienia, że jest dobrze – oni uwierzą. Ich w końcu nic nie obchodzi poza czubkiem własnego nosa.

 

Czy ktoś używa jeszcze takiego słowa jak ,,bezinteresowność” ? Odnoszę wrażenie, że to anachronizm. Nigdy nie zrozumiem ludzi. Nie policzę, ile razy grałam, ile razy mówiłam, że wszystko „okej”,  a tak naprawdę było okropnie, nie policzę, ile razy uśmiechałam się, chociaż chciałam płakać, nie policzę, ile razy zmarnowałam jakąś szansę, ile razy chciałam zapaść się pod ziemię i ile razy pragnęłam być tak naprawdę szczęśliwa. Ale nie chcę już o tym myśleć, chcę z tym skończyć. Rany tak trudno jest zagoić, a tak łatwo rozdrapać. Minęło 14 lat, a ja w końcu rozumiem to, że jedyne, na czym mi zależy, to być po prostu szczęśliwą. Szczęśliwą bez maski. I zrobię to. Musi mi się chociaż raz coś udać w tym     życiu… W końcu jak mawiał Szekspir ,, Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają.’’ Mam jedną szansę – i tej nie zmarnuję. Będę walczyć o siebie, o moje życie, o moją przyszłość.