Prawie każdy grał lub słyszał o Pokemon Go, ale czy wiecie, co to Capsule Monsters? Już odpowiadam.
Początki gry Pokemon, to pomysł Satoshi Tajiriego, współzałożyciela studia Game Freak inc., który pewnego dnia spojrzał na Game Boya i Link Cable (czyli kabel umożliwiający połączenie dwóch konsol i wymianę danych pomiędzy nimi) i wyobraził sobie ludzi, którzy wymieniają się ze sobą różnymi stworzonkami. Tajiri interesował się podobno za młodu zbieraniem owadów, więc na myśl przyszły mu oczywiście stworzenia-insekty. Wzorując się na popularnym anime “Gashapon”, twórca Pokemonów wymyślił, że w jego grze nie tylko trzeba będzie zbierać stworzonka, ale również trenować je i wymieniać. Capsule Monsters zostało przedstawione kilkukrotnie potentatowi na rynku gier Nintendo (właściciel Game Boya i konsoli gier wideo), który po wielu namowach w końcu zgodził się na wykupienie praw do pomysłu Satoshi Tajiriego pod warunkiem zmiany nazwy. Tak powstały Pocket Monsters (w skrócie Pokémon).
Współczesna gra częściowo różni się od jej pierwotnej wersji głównie za sprawą możliwości wykorzystywania mapy GPS nałożonej na siatkę rzeczywistych miejsc. Dlatego też poszukiwanie wirtualnych stworków może odbywać się w czasie rzeczywistym w prawdziwych, istniejących miejscach. Iluzja przestrzeni na ekranie smartfonu sprawia, że mamy do czynienia z rozszerzoną rzeczywistością.
Gra Pokemon Go ma tyle samo zwolenników, co przeciwników. Ci ostatni uważają, że to dziecinne zachowanie – bieganie po mieście i szukanie wirtualnych stworów. Uważają, że osoby grające w Pokemon Go są niedojrzałe, a do wyjścia z domu zostają nakłonieni nie potrzebą dbania o zdrowie, a koniecznością poszukiwania rzadkich stworzeń. Rozprzestrzeniają się plotki o tym, jakoby poszukiwacze pokemonów nie uważali na to, co się dzieje dookoła nich i tak zapatrzyli się w ekran telefonu, że wpadali do wody lub spadali z mostów, byle złapać wirtualną istotę. Krytycy gry poniżają tymi opiniami samych graczy, którzy ich zdaniem są nolajferami, geekami, sztucznie oderwanymi od monitorów przez grę, której popularność jest sezonowa.
Na szczęście gra ma również wielu zwolenników. Przynajmniej połowa z nich nie gra dla samej frajdy poszukiwania wirtualnych stworzeń, a na przykład skupia się na odczytywaniu informacji na pokestopach, dzięki czemu rozwijają swe zainteresowania regionem i historią miejsca, w którym się znaleźli. Wielu graczy kształci swe umiejętności matematyczne, szacując czas, jaki muszą poświęcić na wytrenowanie swojego stworzenia lub na doprowadzenie do jego wyklucia się z jajka. Jeszcze innych zabawny wygląd stworzonek zainspirować może do samodzielnego stworzenia własnych historyjek obrazkowych.
Nie rozumiem, dlaczego niektórzy ludzie tak chętnie krytykują coś, co jest inne od im znanych rzeczy. Często nie rozumieją czegoś i wolą skwitować to określeniem “głupie”, niż próbować zaakceptować, że każdy ma prawo do własnych przyzwyczajeń, pasji i dziwactw tak długo, dopóki one nie naruszają praw i zdrowia innych osób. W czym może tym napastliwym krytykom przeszkadzać Pokemon Go? Możliwe, że już zapomnieli, jak to jest śmiać się i cieszyć ze spraw prostych, jak na przykład złapanie Pikachu w świątecznej czapce…