Gwiezdne Wojny powracają po dziesięciu latach i to w wielkim stylu. Oczekiwałem, że najnowsze widowisko J.J. Abramsa, będzie oddawać ducha Starej Trylogii i tak też się stało. Przebudzenie Mocy to świetny film, chociaż niepozbawiony wad. Nie muszę chyba wspominać, że Gwiezdne Wojny wywarły spory wpływ na współczesną popkulturę, dlatego też oczekiwania wobec nowego filmu były naprawdę duże. Tak duże, że wielu ludzi obawiało się tego czy George Lucas na pewno dobrze robi oddając markę w ręce wytwórni Walt Disney, dlatego też podszedłem do tego filmu z pewną rezerwą, oczekiwałem że będzie to bardzo dobry film.
I już po pierwszych piętnastu minutach wiedziałem, że nie będę się nudził. Film jest nie tylko godną kontynuacją Starej Trylogii, którą pokochają fani, ale jest też przyciągnąć do siebie także nowych widzów.
Zacznę od zarysu fabuły, jednak wolałbym za wiele nie zdradzać. Akcja rozpoczyna się kilka lat po wydarzeniach z ,,Powrotu Jedi”, Luke Skywalker z bliżej nieznanych przyczyn, postanowił ukryć się przed resztą świata, a z racji tego, że jest ostatnim żyjącym Rycerzem Jedi i jedyną nadzieją na odbudowanie zakonu, to jest też poszukiwany przez Rebeliantów dowodzonych przez jego siostrę Leię Organę, oraz przez spadkobierców Imperium, tak zwany Najwyższy Porządek na czele z samozwańczym następcą Lorda Vadera- Kylo Renem. Owy Najwyższy Porządek, jest mocno wzorowany na Neo-Nazistach, widać to zwłaszcza po tym jak wielki strach wywołują u mieszkańców galaktyki oraz po tym, że wyznają Kult Przywódcy, którym jest tu Supreme Leader Snoke. Następnie poznajemy dwójkę głównych bohaterów, niejakich Rey i Finna. Finn jest szturmowcem Najwyższego Porządku, który zaczyna rozumieć, że chce tak żyć i postanawia uciec. Po lądowaniu na planecie Jakku, Finn poznaje Rey, zbieraczkę złomu która chce za wszelką cenę uciec z piaszczystego globu. W pewnym momencie natrafiają oni nadroida BB-8, który jest ważną wskazówką w poszukiwaniach Luke’a.
Tak mniej więcej wygląda fabuła Przebudzenia Mocy. Przyznam, że jej największą zaletą są właśnie nowi bohaterowie, którzy mają wyraziste charaktery i niewymuszony humor. Trochę bałem się, że bohaterowie Starej Trylogii, którzy pojawiają się na jakiś czas w filmie, przyćmią resztę obsady, na szczęście tak się nie stało. Chociaż jednym z najlepiej wybijających się bohaterów tego filmu jest Harrison Ford, który ponownie wcielił się w Hana Solo i zrobił to PERFEKCYJNIE. Ford jako Solo znowu rządzi na ekranie, z jednej strony jest on o wiele dojrzalszy niż w Starej Trylogii, ale to nadal jest ten sam Han Solo, gość który jest w stanie wyjść cało z praktycznie każdej sytuacji. Jednak nie tylko Ford, ale też reszta bohaterów została świetnie napisana i zagrana, a przez to też żadna z nich nie jest tak irytująca jak na przykład Jar Jar Binks, czy Anakin Skywalker w Nowej Trylogii. Tutaj możemy się lepiej identyfikować z bohaterami i z uwagą patrzeć jak radzą sobie z przeciwnościami losu. Warto też wspomnieć o nowym przeciwniku, czyli Kylo- Renie. Ta postać ze wszystkich czarnych charakterów w filmie, on wypada najlepiej, gdyż nie jest jednowymiarowy. Jest to czarny charakter, który za wszelką cenę pragnie dorównać Vaderowi, jednak jest on też w pewien sposób rozdarty wewnętrzne i przez to nie jest do końca pewny tego co robi, co czyni go również postacią w pewien sposób dramatyczną.
Wspomnę teraz trochę o stronie wizualnej. Przebudzenie Mocy wygląda i brzmi ŚWIETNIE. Dzięki temu przypomniałem sobie, dlaczego mam do Gwiezdnych Wojen taką sympatię. To właśnie to poczucie przygody, która nie pozwala nam się oderwać od ekranu. J.J. Abrams wie jak kręcić widowiskowe filmy, a wszystko to za pomocą pracy kamery. Abrams kieruje nią w taki sposób, że nawet w scenach akcji wiemy co się dzieje na ekranie, podobnie jest w nieco spokojniejszych momentach filmu, na przykład podczas rozmów między bohaterami, kamera nie stoi w miejscu, przez co nabiera to jeszcze większego dynamizmu.
Jednak jak już wspomniałem, ten film ma też sporo wad, które raczej nie psują przyjemności z oglądania, co bardziej pozostawiają pewien niedosyt.Po pierwsze, film trochę za bardzo nawiązuje do Starej Trylogii, zwłaszcza do ,,Nowej Nadziei”, coś w stylu ,,Źli tworzą superbroń, a dobrzy muszą ich powstrzymać”. Po drugie, w filmie pojawia się zbyt dużo nowych postaci, przez co nie wszyscy mogą się wykazać na ekranie, a to sprawia, że wiele wątków zostaje niedopowiedzianych. Po trzecie, film ma sporo humoru, to oczywiście nie jest w żaden sposób wadą, ale w pewnych momentach tego humoru jest po prostu za dużo. W filmie pojawia się nawet scena, w której losy pewnej planety wiszą na włosku i główni bohaterowie muszą ją uratować, a tu nagle rzucają sobie paroma żarcikami, to w mojej ocenie trochę nie jest spójne z powagą sytuacji.
Jak ostatecznie wypadają Gwiezdne Wojny:Przebudzenie Mocy? Moim zdaniem wypadają świetnie. Przed seansem miałem oczywiście sporo obaw, głównie przez to iż zdaniem wielu osób Disney zniszczy te markę, ale kompletnie się nie zgadzam z tym stwierdzeniem, bo jak do tej pory robią z nią same dobre rzeczy, przykładowo seria w końcu będzie miała spin-offy, oraz zdążono ogłosić reżysera Epizodu VIII, będą tworzone nowe komiksy a gry z logiem Gwiezdnych Wojen są dalej wspierane aby można było w nie grać na nowych sprzętach. Jednym słowem Disney to najlepsze co mogło się przytrafić tej marce, a Przebudzenie Mocy to dopiero początek.
Nigdy jakoś nie byłem wielkim fanem Gwiezdnych Wojen, ale najnowszy film sprawił, że na nowo zaciekawiłem się tym niesamowicie bogatym uniwersum.
Niech Moc Będzie z Wami
Komentarze ( )