starwars_epi6_016bdb9199e143.jpg

Dla mnie Gwiezdne Wojny, to świetna saga filmowa.
Dynamiczna, pełna interesujących zwrotów akcji i emocji. Ze świetną muzyką i potężną dawką humoru, i pewnie dlatego pokochało ją tylu oglądających. Dzisiaj przychodzę z VI częścią, Powrotem Jedi.

Epizod VI, to produkcja z 1983 r. W rolę reżysera wcielił się Richard Marquand. Film powstał na podstawie książek Georga Lucasa, który pomagał w pisaniu scenariusza. Fabuła toczy się rok po wydarzeniach z Imperium Kontratakuje, czyli 4 lata po bitwie o Yavin (Nowa Nadzieja). Obsada aktorska nie ulega zmianie. To ostatnia produkcja ,,starych” Gwiezdnych Wojen. Film nie zdobył takiej sławy i zwolenników, jak jego poprzednicy. Pomimo to dostał Oscara za najlepszą muzykę i grę aktorską.

Luke i Leia dostają się do pałacu kosmicznego gangstera Jabby, aby uwolnić uwięzionego w karbonicie Hana Solo. Ta misja okazuje się niełatwa, i ryzykują życie żeby ratować przyjaciela. Wkrótce umiera mistrz Yoda, zaś Luke od ducha Obi-Wana dowiaduje się, że jest bliźniakiem księżniczki Lei. Sytuacja robi się bardzo napięta, gdyż rebelianci dowiadują się o nowej stacji Dartha Vadera- drugiej Gwieździe Śmierci. Luke chce spróbować przeciągnąć swojego ojca na jasną stronę mocy. Po wygranej walce na miecze, Vader lituje się nad synem, którego Palpatine chce zniszczyć błyskawicami ciemnej mocy, zrzuca swego mistrza do szybu reaktora i ocala Luka. Tym samym przechodzi na stronę jasności, jednak ciężko ranny umiera w na rękach syna…

Film jest ciekawy, i zawiera wiele nieprzewidywalnych momentów. To bardzo dobra produkcja, jak na tamte czasy. Nie jest ona idealna, ale uważam ją, za dobre zakończenie starej trylogii Gwiezdnych Wojen.