zespol_downa2.jpg

Krótki tekst w formie listu opowiadający o chorobie downa. Ma na celu uświadomienie ludziom na czym polega, jak przebiega, a także to jak na chorego człowieka reaguje społeczeństwo. Nie ignoruj… przeczytaj!

Droga Jadziu!

 Tydzień temu, na basenie spotkałam dziewczynkę w wieku 6-7 lat z zespołem DS. Jak się okazało, dziewczynka przez swoją mamę była nazywana Fisią i  chodziła na basen by zastopować swoją chorobę. Nie zdziwiło mnie to, już wcześniej widywałam podobne jej osoby, które korzystały np. z hipoterapi polegającej na kontakcie z koniem.

Ale wracając do rzeczy… Z moich obserwacji wynika, że ludzie nie są chętni do zapoznawania się z takimi  chorymi, wolą raczej trzymać się z tymi ,,bezpiecznymi”, od których niczym się nie ,,zarażą”. Trochę mnie to zasmuciło, bo przecież taka osoba nie nie ponosi żadnej winy za swoją chorobę. Postanowiłam więc powiedzieć o tym pani wychowawczyni, by nikt z mojej klasy, a jak się uda to również ze szkoły, nie robił przykrości innym niekoniecznie podobnym do nas osobom. Więc już następnego dnia na godzinie wychowawczej Pani poruszyła ten delikatny temat.

– Dzisiaj moi drodzy porozmawiamy sobie trochę o inwalidach. – powiedziała –  Ponieważ jak już zauważyliście, w naszej miejscowości jest ich dosyć dużo, a słyszałam, że nie wszyscy ich odmienność akceptują, więc porozmawiamy sobie właśnie na ten temat.

– Zdarzają się przypadki, mogą być jedne na sześćset czy tysiąc, że na świat przyjdzie dziecko z Down Syndrome, nie należy go wykluczać ze społeczeństwa, a nawet trzeba bardziej się nim zainteresować, oczywiście w dobrym sensie tego znaczenia. Zastanawialiście się kiedyś, że rodzice tych dzieci wraz z nimi nie potrzebują waszych nienawistnych spojrzeń? Oni odczuwają każdą pozytywną zmianą w rozwoju dziecka jak księżniczka na ziarnku grochu poczuła je pod stertą pierzyn i materaców, kiedy wy spostrzegacie, że dziesięciolatek dopiero nauczył się wiązać sznurówki, oni razem ze swoją pociechą bardzo się z tego osiągnięcia cieszą. Dziecko z DS. chociaż dłużej się uczy w pewnym sensie jest dużo bardziej wrażliwe od nas, mocniej odczuwa lęk, miłość, smutek czy złość. Potrafi lepiej rozszyfrować ludzi i ich emocje. Też kiedyś byłam na waszym miejscu, młoda i nie znająca jeszcze zbyt wielu przykrości tego świata, twierdziłam podobnie jak wy. Nie akceptowałam odmienności niezależnie od tego czy ktoś był chory, czy nie. Dopiero później zrozumiałam, jak duży błąd popełniłam i jak wiele przykrości sprawiłam. Do tej pory tego żałuję i uprzedzam teraz was, żebyście być może w przyszłości nie popełnili mojego błędu.

Po  długiej dyskusji na ten temat, wszyscy milczeli jak zaklęci, a parę dni później właśnie moja klasa, najgorsza z całej szkoły i najmniej tolerancyjna zorganizowała apel, który przekazywał naszą już zebraną wiedzę dalej – reszcie szkoły. Efekt był podobny, w sali zapadła cisza zrozumienia, przerywana przez pojedyncze osoby, niechcące zainteresować się niczym, co jest im obce.

Jadźka, żebyś tam wtedy była! Reszta uczniów oburzona ich zachowaniem zaczęła się z nimi spierać, aż w końcu oblężeni przez tak dużą grupę, dali sobie spokój i przestali się   z nami kłócić. Być może swoje poglądy zachowają już na zawsze, jednak my jako jedna klasowa drużyna cieszyliśmy się, że chociaż do części osób tak, jak do nas dotarł ten przekaz. Szczerze mówiąc, nie wiem ,na jak długo ta akceptacja będzie trwać, mam tylko nadzieję, że jak najdłużej. Napisz jakie Ty masz zdanie na ten temat.

Czekam na odpowiedź

Sandra