boots181744_1280.jpg
https://pixabay.com/pl/buty-podr%C3%B3%C5%BC-tor-architektura-but-181744/

Yolanda

W pośpiechu pakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. Nie miałam zamiaru zostawać w tym idiotycznym domu, w którym panoszyły się kłamstwa. Na stopy założyłam schodzone trampki, a torba sama powędrowała na moje plecy. Zbiegłam po schodach, trzaskając drzwiami od mojego pokoju. Dzięki temu, że moich rodziców nie było w pobliżu, mogłam sobie pozwolić na przerwanie wiecznej ciszy mieszkania. Gdy przekroczyłam granicę posiadłości, przyspieszyłam kroku. Do autostrady miałam kilka kilometrów. W głowie narzekałam na moje mało ambitne plany w przeszłości związane
z jazdą samochodem. Gdybym pół roku temu nie była tak uparta, zapewne byłabym już daleko od tego całego zamieszania. Musiałam w jak najkrótszym czasie dojść do ulicy.
Maszerowałam równym krokiem.. Wcześniej myślałam, że złapię autostop i ucieknę, tak po prostu. Teraz mój plan wydawał się nie tylko głupi, ale i naiwny. Samochody przejeżdżały obok mnie z zawrotną prędkością. Bałam się nawet podnieść rękę, by w nic przypadkiem nie uderzyć. Wzięłam głęboki oddech i zatrzymałam się. Moje stopy pulsowały z bólu, a promienie słoneczne prażyły mnie prosto w twarz. Zrezygnowana usiadłam na pisaku przy asfalcie. Kurz uniósł się przy ruchu kół. Zakasłałam, by pozbyć się uczucia drapania w gardle. Przymrużyłam oczy i popatrzyłam w niebo. Obok mnie zatrzymała się półciężarówka. Wstałam z ziemi i otrzepałam spodnie. Drzwi od strony pasażera otworzyły się.
– Panienka wsiada, bo inaczej zagotuje się w tym upale – powiedział kierowca.
Chwilę wahałam się nad ruchem. Popatrzyłam na mężczyznę. Staruszek wyglądał przyjaźnie, a jego twarz zdobił uśmiech. Zza jego fotela wystawała mordka psa. Chwilę zastanawiałam się nad dobrymi i złymi stronami możliwego wyboru. Znów spojrzałam do środka samochodu. Odwzajemniłam uśmiech i wsiadłam. Zamknęłam za sobą drzwi
i zapięłam pasy.
– Jestem Bobby Singer, a ten kawaler z tyłu to Googy – mężczyzna wskazał ręką na psa, gdy wracał na pas szybkiego ruchu.
– Yolanda – szepnęłam..
– Gdzie mam panienkę podwieźć? – spytał wpatrując się przed siebie.
– Jak najdalej stąd.