1p.jpg
pixabay.com/ Alexas_Fotos

Otóż nie. Nie zawsze było tak, jak jest teraz, nie zawsze będzie tak, jak jest dziś. Społeczne zwyczaje, zjawiska kulturowe, ewoluują na naszych oczach. A jak zmieniła się szkoła?

Znikają kolejne profesje takie, jak ślusarz czy introligator, o których niedługo będzie można przeczytać jedynie w podręczniku do historii. W ich miejsca pojawią się nowe, idące z wiecznie żywym duchem postępu zawody, wykorzystujące innowacyjne rozwiązania technologiczne. Jeszcze 15 lat temu nie do pomyślenia było, by praca projektanta stron internetowych kiedykolwiek mogła utrzymać rodzinę. A jednak. Przyszłość zawsze doskonale weryfikuje przeszłość.

Biorąc pod lupę proces ewolucji, jaki dotyka każde społeczeństwo, nie sposób nie zauważyć zmian, jakie zaszły w polskim szkolnictwie na przestrzeni półwiecza. O zmianach tych chętnie opowiadają nasi dziadkowie – świadkowie przeszłości, którzy 60 lat temu zasiadali w ławach szkolnych, a dziś z nostalgią wracają do lat młodości.

Szkołę polską lat 50- tych XX w. charakteryzowała przede wszystkim dyscyplina. Za spóźnienia na lekcje i wszelkie przejawy nieposłuszeństwa wymierzana była kara. Uczniom nieobce było bicie po rękach, bądź smaganie kijem po plecach. Paradoksalnie, ów kij uczeń sam musiał wcześniej złożyć na ręce nauczyciela. Sytuacja, kiedy to nauczyciel poszukiwałby owego narzędzia perswazji, należała raczej do rzadkich. Karane było również nieprzygotowanie do zajęć. Niejednokrotnie delikwent oskarżony wszem i wobec o nieuctwo musiał zostawać po lekach, by zamknięty w „kozie” nadrabiał mankamenty swojej wiedzy. Najłagodniejszymi formami aktów pokutnych było „stawianie do kąta”, wyproszenie z sali i klęczenie na grochu. Mimo stosowania metod wychowawczych, które dziś uznalibyśmy być może za niewłaściwe, nauczyciel otaczany był szacunkiem uczniów i rodziców.

Temat sposobu ubioru i wyglądu uczniów w szkole można by zamknąć dosłownie w jednym zdaniu: nie można było ubierać się modnie. Uczniowie zobligowani byli do noszenia określonych mundurków oraz butów. Na „nałożenie ekskomuniki” narażone było dziewczę, które zechciało wyróżnić się z tłumu koleżanek i pokręcić włosy. Najwyższą formą fantazji było bowiem splecenie warkoczy. Nie do pomyślenia były również wszelkie sposoby upiększania się. Każde zachowanie zaliczane do niestosownych niosło za sobą przykre konsekwencje.

Jeśli zaś chodzi o ekwipunek ucznia: z pewnością, nie wliczały się do niego telefony komórkowe z nielimitowanymi rozmowami do wszystkich sieci i z dostępem do Internetu. Zamiast długopisów, jeszcze pół wieku temu, uczniowie używali piór oraz kałamarzy, a zeszyty co mniej uważnych przyozdobione były kleksami, które stanowiły kwintesencję uroku minionych lat.

Porównując polską szkołę lat 50 – tych, na której funkcjonowanie bez wątpienia wpływ miał również komunizm, z dzisiejszą – życie uczniów XXI w. to bajka: księżniczki z IPhonami w ręku, książęta z ćwiekami na koronie, którzy swobodnie korzystają z wodopoju wiedzy, jaki oferuje im szkoła. Niewiele pozostało po dawnej dyscyplinie. Uczniowie korzystają z wachlarza praw, jakie im przysługują, wybierają samorząd, organizują bale, wycieczki i korzystają z bożyszcza w postaci wszechogarniającego szkolnego WiFi.

Jednak niekiedy tradycji musi stać się zadość, czego symbolem jest ukochana Pani Woźna kultywująca zwyczaj przebierania butów w II LO w Łańcucie.