1p.jpg
pixabay.com/ geralt

Uczę się już wystarczająco długo, że śmiało mogę stwierdzić, że nie. Jak to możliwe?

Zacząć należy od tego, że sprawdziany weryfikują jedynie zapamiętane sformułowania. Na dobrą sprawę wcale nie trzeba materiału rozumieć, aby być uważanym na mądrego i zdolnego. W rzeczywistości osoba bardzo przeciętna może otrzymać świadectwo z wyróżnieniem.

Kolejną kwestią są same sprawdziany. Powiedzmy, że nie nauczymy się jednej lekcji z działu, a nauczyciel na sprawdzianie ułoży pytania nawiązujące w dużej mierze do tego zakresu materiału. Otrzymujemy niską ocenę mimo znajomości większości tematów.

Poza tym, niektórzy uczniowie, mimo tego, że są zdolni, nie uczą się zbyt pilnie. Wolą spędzać czas na rozwijaniu swoich pasji i zainteresowań. Wcale nie dziwi mnie takie podejście, z tego względu, że gdy już mają przysłowiowy „nóż na gardle”, są w stanie nadrobić zaległości i zdać. Może nie na najwyższym poziomie, ale jednak.

Nie można osądzać intelektu danej osoby na podstawie jej ocen z określonego przedmiotu. Przykładem może być stereotypowe wyobrażenie humanisty. Zgodnie z nim, nie powinien rozumieć przedmiotów ścisłych, ale za to mówić płynnie i poprawnie, znać historię od deski do deski. Znam osoby, które mimo etykietki „humana” mają szeroką wiedzę na wiele tematów, niekoniecznie związanych z ich profilem kształcenia.

Podsumowując, wyniki w nauce nie weryfikują umiejętności logicznego myślenia, a „wykute” na pamięć formułki. Poza tym, nie znam nikogo, kto nigdy nie ściągał na sprawdzianie.