pomoc.jpg
fot. www.pixabay.com/ geralt

Przychodzi taki czas, że słupki poparcia zaczynają spadać. Niezależnie od przyczyn tej niewątpliwej tragedii należy poczynić działania mające przywrócić odpowiedni stan rzeczy. Zawsze na szczęście jest ktoś, komu polityk nie może pomóc. Może za to okazać miłosierdzie, Na przykład niepełnosprawnemu.

Tacy zawsze czegoś potrzebują. Pieniędzy czy opieki. Nieważne. Z resztą można o to spytać w przerwie między zdjęciami. Oby tylko nie trzeba było wyjeżdżać z dala od sejmu, bo jeszcze jakaś komisja przyczepi się o „kilometrówki”. Może dopisze szczęście i zorganizują niedaleko jakiś protest? Niestety nie zawsze wszystko idzie gładko. Raz na jakiś czas podjedzie „taki” tym swoim wózkiem zapytać o „konkrety”. W takich sytuacjach odpowiedź zależy od umiejscowienia na scenie politycznej (oczywiście nie tej ideowej, tylko tej sejmowej): opozycjonista powie, że walczy już od lat o zwiększenie zasiłków socjalnych dla potrzebujących, ale jego liczne projekty zostały odrzucone przez rządzących mimo płomiennych przemów. Gdy należy się do koalicji rządzącej, najlepiej na takie spotkanie nie wychodzić. Czasami jednak trudna sytuacja w sondażach wymaga radykalnych posunięć. Jednak nawet wtedy da się wybrnąć z tej sytuacji. Wystarczy nie odpowiedzieć na pytanie, skrytykować oczywiste wady projektu opozycji i ogłosić, że uniemożliwia ona poprawę tak potrzebnej dla narodu ustawy. Voila! Pamiętać należy, że gdy zaczną padać tego rodzaju pytania, to znak, że spotkanie z wyborcami już niepotrzebnie się przedłużyło.

Pozostało mi już tylko ostrzec przed ostatnim i zarazem najgroźniejszym zjawiskiem. Na takie spotkania zwykli zjeżdżać osobnicy, niosący ze sobą bagaż doświadczenia życiowego. Zwykli oni głosić poglądy, że nie potrzebują litości państwowego zasiłku, a jedynie tego by państwo przestało utrudniać wsparcie tych, którzy chcą to robić dobrowolnie. Ich zdaniem państwo więcej im zaszkodziło niż pomogło (ci najbezczelniejsi krytykują nawet opodatkowanie emerytur i minimum socjalnego!). Wielu weteranów politycznej sceny takie zarzuty wprowadzają w zakłopotanie. Niepotrzebnie. Odpowiedzią na każdy logicznie uporządkowany argument jest jego negacja. Klasyka banału. Trzeba wtedy krótko i dosadnie odpowiedzieć, że nie wszystkim państwo tak komplikuje życie (tylko ubrać to w łagodniejsze słowa – najlepiej uderzyć ad personam i oskarżyć rozmówcę o chęć odebrania innym bezcennej pomocy państwowej). Następnie wystarczy tylko delikatnie zasugerować prowadzącemu spotkanie, że nie ma już więcej pytań.

Mam tylko nadzieję, że dzięki tym kilku radom czytelnik będzie mógł dopisać do swojego curriculum vitae jeszcze jedną kadencję.