horn952994_960_720.jpg
https://pixabay.com/Oregongal

Dziś mam przyjemność przeprowadzić wywiad z Panem Wacławem Kuśtrowskim. Jak można się łatwo domyślić zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa, gdyż ten niesamowity człowiek jest moim wujkiem, ale również mentorem muzycznym i „przyjazną duszą”. Od najmłodszych lat związany był z muzyką. Uczył gry na trąbce Szkole Muzycznej w Przemyślu. W tym roku kończy 65 lat i jest szczęśliwym emerytem.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?

Bardzo szybko. Już, jako 3 letni chłopiec podśpiewywałem sobie pod nosem. Na 4 urodziny tata kupił mi mały dziecięcy keyboard i tak to się zaczęło. Mama powtarzała, że jeszcze dobrze czytać nie umiem, a nuty mam w „małym paluszku”. To prawda, byłem inny niż moi rówieśnicy. W czasie, gdy oni bawili się na dworze, ja uczęszczałem na dodatkowe zajęcia muzyczne i rozwijałem swój talent.

Wiem, że będąc w pierwszej klasie gimnazjum wraz z rodzicami podjąłeś decyzję o przeniesieniu do Gimnazjum Muzycznego. Czy nigdy nie żałowałeś, że tek szybko postanowiłeś dorosnąć?

Owszem, moja decyzja była dość spontaniczna, jak zresztą wszystkie moje następne wybory. Faktem jest, że na początku było trudno, zwłaszcza, jeśli chodzi o brak rodziców w pobliżu. Mieszkanie z rodziną ma swoje plusy, jak na przykład obiadki, które w internacie wyglądały różnie. Musiałem szybko nauczyć się gotować, prać i podejmować poważne decyzje bez niczyjej pomocy. Przez to też szybciej dorosłem i uciekło mi parę lat dzieciństwa, czego jednak nigdy nie żałowałem. Zawsze kochałem muzykę i wiedziałem, że z nią chcę wiązać przyszłość.

Skoro mowa o spontanicznych decyzjach, to roczna przerwa na studiach miała z tym coś wspólnego?

Tak, myślałem, że o to zapytasz. Oczywiście, to był dopiero początek, ale owy rok stanowił nieprzewidziany ciąg zdarzeń. Wraz z kolegami z roku założyliśmy zespół i postanowiliśmy ruszyć w świat. W ciągu paru dni załatwiłem wszystkie najpilniejsze sprawy i wyjechaliśmy do Nowego Yorku, aby tam zrobić karierę. Niestety, już rok później wróciłem do Polski, zdobywając coś znacznie ważniejszego niż karierę. Jak się okazało, gwiazd z nas nie było, ale wyjazd okazał się udany, gdyż przywiozłem stamtąd moją śliczną żonę. Rodzice, gdy się dowiedzieli, że zdążyłem się tam i oświadczyć, i ożenić, byli w szoku. Jednak moja ukochana również była z Polski, co trochę ich uspokoiło. Później wróciłem na studia, a po ich ukończeniu zostałem nauczycielem w małej Szkole Muzycznej.

Bardziej lubisz pracę z dziećmi czy młodzieżą?

Zdecydowanie wolę pracować z ludźmi młodymi niż dziećmi ze względu na ich dojrzałość i wysiłek, jaki wkładają w pracę. Jestem człowiekiem wymagającym, zarówno od siebie, jak i od innych, przez to praca z najmłodszymi byłaby uciążliwa i dla mnie, i dla nich.

Co najbardziej lubisz w pracy z młodzieżą?

Lubię jej zaangażowanie i wysiłek, jaki wkładają w to, aby rozwijać swój talent. Staram się przekazać im tak wiele nowych wiadomości, aby nie byli stratni, ale to od nich zależy czy skorzystają z otrzymanej wiedzy. Najbardziej bolesne są dla mnie sytuacje, gdy młodzi, kończąc szkołę, odkładają instrumenty na bok, zapominają o nich i podejmują dorosłe życie, jest to jednak ich osobisty wybór. Uczę grać na trąbce od wielu lat i trudno mi patrzeć na to, jak zdolni ludzie w gonitwie dzisiejszego świata przestają robić to, co kochają i zaczynają robić to, co muszą.

Wiem również, że prowadzisz orkiestrę dętą. Co skłoniło Cię do tego kroku?

Długo zastanawiałem się, czy przyjąć propozycję. Nie jestem już człowiekiem młodym, a to ogromny wysiłek i odpowiedzialność, ale postanowiłem spróbować. W podjęciu decyzji pomogła mi żona, która powiedziała, że póki jeszcze mam siły, powinienem przekazywać moją wiedzę innym. Ja od zawsze mówię, iż nie jestem tylko nauczycielem czy kapelmistrzem, ale chcę, aby ci młodzi mieli we mnie przyjaciela i nie bali się przychodzić po radę i wsparcie. Jestem bardzo dumny, gdy po latach ktoś dziękuje za moją pracę i poświęcenie. Często rozmawiam z dawnymi uczniami i z rozmów tych wiem, że robię wiele dobrego dla siebie i innych.

Dziękuje bardzo za poświęcony mi czas i miłą rozmowę.